tel.: 52 322 80 32 / 697-91-07-85

Jak budować prawidłowe relacje z dzieckiem?
-na podstawie lektury Michaela Winterhoffa;
„Twoje dziecko nie musi być tyranem".

Michael Winterhoff jest doktorem nauk medycznych, jest żonaty i ma dwoje dzieci. Prowadzi własną praktykę w zakresie psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej.
W książce „Twoje dziecko nie musi być tyranem" autor zastanawia się, dlaczego coraz więcej rodziców, nauczycieli i wychowawców skarży się na zaburzenia komunikacyjne, które zakłócają lub uniemożliwiają normalne porozumiewanie się z dziećmi.
Autor cytowanej lektury, w praktyce psychiatryczno-terapeutycznej zajmuje się przede wszystkim małymi dziećmi (w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym), bo jak twierdzi, we wczesnym etapie życia tkwią przyczyny zachowań później odbieranych jako dysfunkcjonalne.
Jego zdaniem przyczyną nieprawidłowych procesów rozwojowych dziecka są bardzo często nieprawidłowe więzi z rodzicami.
Dzieci, które dorastają w warunkach zaburzonej więzi z rodzicami, nauczyły się nimi manipulować do tego stopnia, że nie dostrzegają potrzeby ograniczenia własnego „ja".
Dziecko manipuluje w pełni celowo, ale nieświadomie i bez wyrachowania.
Zdaniem autora to ważne rozróżnienie.
Manipulacyjne działania dzieci nie są racjonalne a ich celowość bierze się z wyuczonej reakcji na każdorazowe zachowanie rodzica. Nie mamy więc do czynienia u dziecka z chorobą, a zaburzeniem rozwoju. A zatem samo leczenie symptomów nie pomaga. Opisane przez autora problemy rozwojowe dzieci, wynikające z zaburzonych więzi z rodzicami, należy dostrzec na wszystkich szczeblach- u rodziców, w przedszkolach, szkołach, ośrodkach pomocy nieletnim i przede wszystkim na szczeblu politycznym, gdzie podejmuje się kluczowe decyzje dotyczące życia dzieci i młodzieży.
Na podstawie osobistych doświadczeń, autor zauważa, iż w przeszłości przypadki problemów wychowawczych z dziećmi oraz nieprawidłowych relacji w rodzinie były sporadyczne. Rodzice postępowali z dzieckiem kierując się prawidłową intuicją rodzicielską oraz normami przekazanymi przez swoich rodziców i dziadków.
Autor z dużą mocą podkreśla, że aktualnie przeważająca większość rodziców nieświadomie postępuje z dziećmi źle. Zjawisko nazywa „masowym fenomenem w sensie niemożliwej już do przezwyciężenia negatywnej tendencji społecznej".
Liczby dzieci delegowanych do terapii z rodzin, przedszkoli i szkół są ogromne. Coraz częściej dochodzi do tego, że rodzice i środowisko pozarodzinne nie uznają dzieci za istoty warte ochrony.
Autor bardzo zdecydowanie wyraża niepokój dotyczący dalszego rozwoju dzieci i młodzieży. "Musi (...) dojść do zmiany, ponieważ jeśli pozwolimy na dalszy bezrefleksyjny rozwój, jak działa to od lat, w niedalekiej przyszłości pod znakiem zapytania stanie sama egzystencja społeczeństwa. Nie posuniemy spraw do przodu dyskusją dotyczącą wyłącznie nowych metod wychowawczych, która coraz bardziej przypomina błędne koło".
Wychowanie na dojrzałego człowieka może przebiegać sensownie tylko wtedy, kiedy dziecko jest w stanie reagować na proces wychowawczy normalnym, ogólnie przyjętym sposobem zachowania. Jeśli nie ma takiej możliwości, wszelkie próby wychowania (czyli aktywności dorosłego), które mają doprowadzić do tego, aby dziecko przestało zachowywać się niewłaściwie, są bezowocne.

Zdolność człowieka do tworzenia poprawnych relacji z innymi, tworzenia związków i samodzielnego utrzymywania się dzięki swojej pracy – nie jest kwestią wychowania, a w znacznie większej mierze kwestią rozwoju.

Psychiki dzieci i młodzieży nie można „wychować", ona musi się rozwinąć.

Rodzice zatem muszą ukształtować u dziecka takie funkcje psychiczne jak: odporność na frustrację, sumienie, umiejętność wyładowania agresji.
Kluczowe jest też przekazywanie wartości. Proces dojrzewania jest zatem bardziej złożony, niż tworzenie reguł, których trzeba przestrzegać.
Oczywiście wychowanie w sensie wpajania reguł jest niezbędne, ale może zaistnieć dopiero na bazie zdrowego rozwoju dziecka.
W obliczu ogromnej ilości niedojrzałych psychicznie dzieci, wszystkie próby wychowawcze trafiają w próżnię. Dzieciom brakuje zdolności, by w ogóle odebrać przekaz od innej osoby.
Należy podkreślić, że rozwój i dojrzewanie przebiega wyłącznie na poziomie wzajemnych relacji i więzi. Dziecko ciągle łączą z dorosłymi różnorakie więzi a pierwszymi osobami znaczącymi są naturalnie rodzice i dziadkowie, a następnie nauczyciele i wychowawcy.
W okresie przedszkolnym i wczesnoszkolnym prawidłowe i bliskie więzi z osobami znaczącymi w wychowaniu są kluczowe nie tylko w procesie dojrzewania, ale również w zdobywaniu podstawowych wiadomości i zdolności. To „dla" rodziców i wychowawców dziecko się uczy, sprząta i wykonuje inne polecenia. Od mniej więcej 14 roku życia nastolatek nabiera zdolności dostrzegania błędów i słabości innych ludzi. Od 15 roku życia zaczyna to dotyczyć relacji z rodzicami, a dopiero od 16 roku życia nastolatek zauważa błędy we własnym postępowaniu. Od tego momentu młody człowiek rzeczywiście zaczyna uczyć się dla siebie, potrafi myśleć perspektywicznie i oszacować wpływ szkolnych wysiłków na późniejszą karierę zawodową.
Zadanie rodziców w dużej mierze powinno polegać na nieustannym towarzyszeniu dziecku w okresie psychicznego dojrzewania i dbania o prawidłowe relacje z nim.
Co powoduje zaburzenia więzi?
W książce opisane są następujące zaburzenia więzi: partnerstwo, projekcja, symbioza, które (zdaniem lekarza) są istotą wielu problemów w rodzinach oraz u dzieci.

PARTNERSTWO- koncepcja „Dziecko jako partner"
Rodzic postrzega dziecko jako równe sobie.
Rodzice za wszelką cenę chcą żyć w zgodzie ze swymi dziećmi, zależy im na pełnym porozumieniu i zatarciu wewnątrzrodzinnych hierarchii. Syn lub córka staje się równoprawnym partnerem swoich rodziców i często bywa z tego powodu obarczane tematami i sposobami zachowania, na które jest zdecydowanie za młode. W rezultacie jego funkcje psychiczne, na przykład radzenie sobie z frustracją, sumienie, organizacja pracy, umiejętność działania w grupie nie mogą dostatecznie się rozwinąć.
Bywa, że rodzice argumentują swoje bezradne zachowania wobec dzieci w następujący sposób: „Nie mogę narzucać córce własnego zdania, ona ma taką fajną, silną osobowość". W tym wypadku matka odbiera córce możliwość rozwoju osobowości w sposób adekwatny do wieku.

PROJEKCJA- koncepcja „Chcę, żeby moje dziecko mnie kochało"
Dorosły popada w emocjonalną zależność od dziecka, ponieważ stracił pozytywne relacje ze swoim otoczeniem. Sfrustrowany rodzic, we wzmożony sposób szuka uznania i miłości. Relacja z dzieckiem w tej sytuacji idealnie kompensuje deficyty i dostarcza dorosłemu to, czego mu brakuje. Rodzic jest od miłości i sympatii dziecka tak uzależniony, że z tego powodu nie potrafi narzucić określonych reguł. Rządzi nim utajony strach, że podopieczny mógłby odbierać narzucanie woli jako restrykcyjne i wycofać swoją miłość. Trzeba więc zrobić absolutnie wszystko, aby utrzymać dziecko w dobrym nastroju. Jego życzenia i żądania są spełniane możliwie jak najszybciej i rozpieszczanie przekracza granicę zdrowego rozsądku. Dziecko doświadcza w ten sposób najgroźniejszego dla rozwoju psychicznego poczucia nieskrępowanej swobody. Problemy zaczynają się najpóźniej wtedy, gdy dziecko spotka się w swoim otoczeniu ludzi, którzy nie chcą podporządkować się jego żądaniom lub mają wobec niego wymagania (np. w przedszkolu lub szkole).

W rezultacie dochodzi do odwrócenia relacji władzy: dziecko tkwi we wczesnodziecięcej fantazji o dominacji nad dorosłymi i możliwości sterowania nimi.
W projekcji dochodzi do emocjonalnego wykorzystywania dziecka przez dorosłego i jest to proces nieświadomy.

SYMBIOZA- koncepcja „Dziecko jako część mnie"
Koncepcja ta wyklucza emocjonalną samodzielność dziecka, ponieważ nie postrzega się go jako samodzielnej osoby.
W symbiozie psychika dorosłego zlewa się z psychiką dziecka. Deficytowe u rodzica doświadczenia, takie jak bycie szczęśliwym czy zadowolonym, zostają nieświadomie „zabrane" z psychiki dziecka i zintegrowane z własną psychiką. Z tego powodu szczęście dziecka staje się natychmiast szczęściem dorosłego, który odczuwa za niego i, na przykład, zamiast syna czy córki „chodzi do szkoły".
Tacy rodzice nie dostrzegają wielu aspektów dziecięcego zachowania i są ślepi na ewidentnie niewłaściwe zachowanie dziecka, nie przeszkadza im to. Rodzice nie zauważają, że dają sobą sterować. Dziecko, które jest psychicznie postrzegane jako część dorosłego, zgodnie z jego odczuciem nie potrafi zrobić nic samodzielnie.
W rezultacie dorosły ma zawsze przygotowane usprawiedliwienie niewłaściwego zachowania dziecka. Przyczyna leży więc w innych – nauczycielach, kolegach (kiedy to w oczywisty sposób nieprawda): dziecko „nic za to nie może" i z punktu widzenia rodzica potrzebuje, na przykład w szkole więcej uwagi i troski. Jest to częsty powód zarzutów, jakie rodzice stawiają nauczycielom. Wypowiedzi dzieci zawsze są prawdziwe, nigdy nie podlegają dyskusji ani konfrontacji z rzeczywistością. Może to prowadzić do sytuacji, że na podstawie ich wypowiedzi dorośli nabiorą zdecydowanie wrogiego nastawiania do innych osób (nauczycieli, innych rodziców).
Jednocześnie rodzice nieustannie próbują wymóc na dziecku określony sposób działania. Poddawane jest stałej presji, wciąż coś musi zrobić natychmiast: czytać, pisać, słuchać, grać na instrumencie, odkrywać nowe dziedziny i odnosić sukcesy. Przy czym nie uwzględnia się indywidualnego rozwoju dziecka i jego rzeczywistych zainteresowań.
Jeśli dziecko, w relacji symbiozy, przez dłuższy czas nie podporządkowuje się rodzicom, może dojść do sytuacji kryzysowej. Dorosły dostrzega suchy fakt, że czegoś nie wykonuje i za wszelką cenę próbuje wymóc na nim pożądane zachowanie. Nie bierze pod uwagę punktu widzenia dziecka. Ostatecznie rodzic odczuwa bezsilność, jego reakcje emocjonalne są bardzo silne, reaguje groźbami lub karami. Dorosły podejmuje walkę o władzę, której nie może wygrać. Dochodzi do zaostrzenia konfliktu, który kończy się ukaraniem dziecka. Kara w tym wypadku jest wyrazem błędnego obrazu dziecka i nie uwzględnia jego odrębności.
Konsekwencją tej koncepcji dla dziecka jest kompletna blokada dorastania psychicznego. Zastyga ono w fazie wczesnodziecięco-narcystycznej, jego obraz świata jest ukształtowany tak, że nie potrafi rozróżniać ludzi od przedmiotów (i przedmiotowo, instrumentalnie traktuje innych ludzi).

Zdarza się, że niejednorodne i nieprawidłowe koncepcje relacji z dzieckiem powodują brak jednolitej koncepcji wychowawczej pomiędzy rodzicami, nauczycielami, dziadkami.

Przeciwwagą opisanych nieprawidłowych relacji jest koncepcja dostrzegania „dziecka w dziecku".

Kto dostrzega dziecko w dziecku, przyznaje mu prawo, by:
• nie musiało się zajmować sprawami i problemami dorosłych, które byłyby dla niego nadmiernym ciężarem (kontakt z mediami niedobranymi do wieku, uwikłanie w problemy partnerskie lub finansowe kłopoty rodziców);
• cały czas miało pewność, że rodzice gwarantują mu ochronę przed światem zewnętrznym;
• nie musiało być odpowiedzialne za dorosłych;
• miało dziecięcą swobodę, co nie znaczy, że „wszystko mu wolno";
• mogło się czuć bezwarunkowo kochane;
• mogło ćwiczyć wiele czynności, zanim je gruntownie opanuje;
• mogło doświadczyć, co znaczy potrzebować pomocy dorosłego, zamiast nieustannie odbierać komunikat o konieczności radzenia sobie ze wszystkim samodzielnie;

Drogi powrotu do koncepcji „dziecka jako dziecko"
• dokonanie autoanalizy swojej relacji z dzieckiem i usunięcie zaburzeń więzi;
• „posiadanie" czasu dla dziecka, ponieważ czas jest w tym kontekście jednym z najistotniejszych czynników, trzeba „dać sobie czas" i wykorzystać ten czas w pełni;
• trzeba też zwolnić tempo i prędkość przewarzania informacji, niezbędna jest przerwa w codziennym pędzie na zauważenie informacji od najbliższych i na możliwość ich przetworzenia;
Aspekt czasowy jest jednym z głównych punktów zapalnych w relacjach pomiędzy rodzicami a dzieckiem. Rodzicielskie towarzyszenie zdrowemu psychicznemu rozwojowi dzieci wymaga czasu, który powinien być poświęcony wyłącznie na ten cel. Jednocześnie świat pracy całkowicie zawłaszcza mamy i ojców. Dopada rodziców presja czasu, która spycha dzieci na dalszy plan. Ponadto zgodnie ze społecznym konwenansem, najważniejsze jest samospełnienie rodziców, czy to w studiu fitness, czy w innych formach „organizacji czasu wolnego", gdzie spędzają resztki wolnego czasu.
Psychologicznie skutkiem tej wytworzonej potrzeby gruntownego wypełnienia czasu jest depresja, która powstaje na skutek przeciążenia psychicznego. Depresja ta nie prowadzi do bezradności i przemęczenia, ale dotknięty nią człowiek będzie się starał ją zamaskowywać za pomocą coraz większego tempa działania. W takich sytuacjach mówimy o depresji agitowanej.
Jednocześnie społeczne otoczenie sugeruje dorosłemu, by w żadnym razie nie siedział bezczynnie (a zajmowanie się dziećmi często uchodzi za bezczynność), lecz rozwijał się intelektualnie czy fizycznie. I tak, coraz wyższe wymagania zawodowe i społeczne współczesnego świata powodują rosnące napięcia psychiczne, coraz większe tempo życia i coraz większe problemy w rodzinach. Tworzy się błędne koło.
Każde z rodziców powinien przemyśleć, które z pozazawodowych obciążeń są konieczne, a które być może służą niwelowaniu wyrzutów sumienia i nieuświadomionych kompleksów.
Zdaniem autora, bardzo ważnym sposobem zwalczania zaburzeń więzi jest poświęcenie czasu dziecku i w ten sposób udzielenie mu wsparcia w procesie rozwoju.
Beata Dróżdż