„Moje dziecko jest Tadkiem Niejadkiem”
Bardzo często spotykam się z rodzicami, którzy mówią: „Nie mam już sił ani pomysłów, by nakarmić moje dziecko” albo „Moje dziecko jest Tadkiem Niejadkiem, a co najgorsze nie wiem, jak mu pomóc”, „ ja nie jadłam w jej wieku, ale nie chcę powtórki dla mojej córeczki.” Takich rozmów tego jest coraz więcej.
W związku z tym, spróbujmy przybliżyć, kim jest przysłowiowy „Niejadek”, jak go zdefiniować?
Otóż: nie ma miary, która określiłaby precyzyjnie tytułową postać. Punktem wyjścia jest najczęściej oczekiwanie rodziców względem dziecka. Ile powinno zjeść, żeby nie było głodne tylko najedzone. Miara rodzicielska nie zawsze jest trafna. Wówczas dziecku zostaje nadany przydomek Niejadka. Utwierdzenie w przywołanym przekonaniu wzmacniają nietrafne porównania do innych dzieci, bądź porównanie pociechy do przykładów z książek o normach żywieniowych. Używanie wobec dziecka w różnych konfiguracjach określenia „Niejadek” może faktycznie przyczynić się do niejedzenia.
Będąc „Niejadkiem” - zyskuje większą uwagę rodziców. W trosce poświęcają mu więcej czasu, są bliżej dziecka niż zazwyczaj zwyczajowo - „zrobię, więc wszystko, by było właśnie tak, myśli Maluch” i wybrzydza tylko po to, aby znajdować się jak najdłużej w centrum zainteresowania.
Okresy braku apetytu u dziecka mogą pojawiać się sporadycznie lub trwać tygodniami. Zdarzają się dzieci, które latami mają bardzo ograniczony jadłospis. Jeśli kilkudniowe okresy braku ochoty na jedzenie pojawiają się sporadycznie, nie ma powodów do zmartwień.
W opinii ekspertów „Niejadkiem” można określić dziecko, które zjada tylko produkty
z wąskiej, określonej grupy i jest bardzo niechętne do próbowania nowych rzeczy, odrzuca pokarmy nie tylko ze względu na ich smak, ale także zapach, konsystencję, a nawet widok.
W innych sytuacjach - nie ma powodów do niepokoju. Brak apetytu może być spowodowany wieloma czynnikami: energochłonnym procesem zwalczania choroby, alergią pokarmową, niekontrolowaną ilością przekąsek między posiłkami, zbyt monotonną i mało atrakcyjną dietą, czy nawet zwykłym zainteresowaniem światem.
Wobec wielości bodźców płynących do usamodzielniającego się dziecka, jedzenie przestaje być tak istotne. Nie bez znaczenia pozostaje genetyka, a dokładnie, aktywność genu TAS2R38 odpowiadającego za odbieranie gorzkiego smaku. Im bardziej aktywna jest wersja przywołanego genu, tym więcej pokarmów odbierane jest jako niesmaczne.
Dzieci, szczególnie małe, przechodzą etapy, w których jedzenie jest momentem realizacji ich własnych pomysłów, czy zachcianek, tzn. odmawiają przyjmowania określonych pokarmów, chcą jeść tylko jego jeden rodzaj, smak, ilość, kolor, bądź takie jedzenie, które nie dotyka się na talerzu, a ma konkretny kształt. Jest to naturalna rzecz - etap manifestacji swojej niezależności, autonomii. Wszyscy dorośli miewają dni, w których nie mają ochoty na konkretny produkt. Z dziećmi jest tak samo: zdrowy maluch może nie przejawiać zainteresowania jedzeniem, może zjeść mniej w określonym dniu, czy przedziale czasowym. Ma prawo źle zareagować na pewien pokarm, bowiem akceptacja nowego smaku, konsystencji, czy tekstury wymaga czasu. Nie stwarzajmy wówczas presji, nie zmuszajmy do jedzenia - eksponujmy, podawajmy nowości, a dziecko prawdopodobnie zacznie je z czasem akceptować. Zastosujmy metodę responsywnego jedzenia- karmienia, czyli podążania za potrzebami dziecka.
Bardzo negatywną postawą jest karanie za nie zjedzenie, np. obiadu. Badania dowodzą,
że bolesne doświadczenia podczas jedzenia powodują wyłączenie apetytu - tak u dzieci,
jak i dorosłych. Stąd konieczność prezentowania przez rodziców postawy wzmacniania
i podążania za dzieckiem, stwarzania, prowokowania i modelowania sytuacji, w których pociechy będą miały możliwość doświadczania nowych smaków, czy faktur.
Kolejną, popularną postawą rodzicielską jest emocjonalne odbieranie odmowy jedzenia: „Tak się napracowałam, kupiłam, zrobiłam, a ty nie chcesz jeść.” „Jedna za mamę, teraz za tatę, babcię, itd.….”. Rodziców niepokoi odrzucenie starań, ich miłości i pracy. Szczególnie bolesne jest rozczarowanie, gdy dziecko spożywa dany pokarm w przedszkolu, czy u babci, cioci, a w domu nie. Dlaczego? Ponieważ pociecha rejestruje zmianę barwy głosu rodzica, jego gesty, mimikę, wyczuwa presję. W przedszkolu jest inaczej. Dzieci wokół jedzą, pani nie stoi obok, nie koncentruje się na nim, więc spokojnie zjada to, co ma na talerzu.
Każdy „Niejadek” jest inny, indywidualny, więc tak go trzeba traktować. Uwaga, wiedza
i rozsądek w rodzicielskich działaniach jest podstawą zminimalizowania problemu, bowiem często wybiórcze, selektywne jedzenie to tzw. neofobia żywieniowa, czyli lęk i strach przed jedzeniem, smakowaniem rzeczy nowych. To kolejny temat, który poruszę w następnej publikacji.
Przygotowała: Renata Głuszak- Kosiedowska
logopeda, neurologopeda
Opracowanie na podstawie:
Jesper Juul „Uśmiechnij się! siadamy do stołu!",, MIND 2014r.
Kozioł-Kozakowska, B. Piórecka „Neofobia żywieniowa jej uwarunkowania i konsekwencje zdrowotne” w: „Standardy Medyczne”, 2013
Ogden. J. „Psychologia odżywiania się. Od zdrowych do zaburzonych zachowań żywieniowych”. Kraków, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego,